- Nie możemy o tym nikomu powiedzieć. - Severus spojrzał w
zielone oczy Lily.
- Wstydzisz się mnie? - Zapytała z żalem w głosie i lekko
odsunęła się od chłopaka, który szybko zareagował i przytulił ją jeszcze
mocniej.
- Oczywiście, że nie! - Odparł bez zastanowienia. - Tu chodzi
o Twoje bezpieczeństwo. Oni nie mogą wiedzieć.
- Mówiąc oni, masz na myśli pozostałych popleczników
Voldemorta?
- Tak. Pochodzisz z rodziny mugoli... - Zaczął delikatnie
Ślizgon. - Wiesz, że dla mnie to bez znaczenia, sam mam ojca mugola. Ale nie
jestem czysty, jak dureń wmieszałem
się w to całe gówno. - Pokręcił głową z niedowierzaniem i odrazą na twarzy. - A teraz, gdy zamierzam
odejść, byłabyś dla nich idealnym celem.
- Rozumiem. - Odparła delikatniejszym tonem. - Ale nie wiem
czy poradzę sobie z okłamywaniem przyjaciół. To tak jakbym okłamywała Ciebie. -
Powiedziała z rezygnacją.
- To nie może dojść do reszty osób z mojego domu.
- Zdaję sobie sprawę z konsekwencji, niestety. - Lily
posmutniała. Jeszcze przed chwilą, gdy czuła usta Severusa na swoich,
zapomniała o całym świecie. O tym, że wcale nie jest tak kolorowo. Z Jamesem
nie musiałaby się tak ukrywać. Och, czemu
pomyślała o tym, akurat teraz?
Ruda spojrzała w oczy Severusowi jeszcze raz. Nie potrafiła
tego wytłumaczyć, ale w jego ramionach czuła się bezpiecznie. Mimo błędów jakie
popełnił i jakie będą tego konsekwencje, wiedziała, że robi dobrze.
- Kocham Cię, Sev. - Wyszeptała mu do ucha, na co chłopak
nagle podniósł ją w ramionach i kilkukrotnie zakręcił wokół własnej osi.
- Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem! - Wykrzyknął z
radością. - Ja Ciebie też, Lily. - Złożył na jej ustach pocałunek. - Zawsze
będę. - Pierwszy raz w życiu poczuł ukłucie w sercu. Nie chciał przerywać tej
chwili. Bał się, że to tylko sen, że za chwilę obudzi się, a codzienność znów
okaże się koszmarem.
- Masz jakiś plan? - Zapytała zmartwiona Gryfonka. - Chodzi
mi o Śmierciożerców.
Mina chłopaka lekko zbladła.
- Moim jedynym planem jest Dumbledore. - Odparł bez
entuzjazmu. - Od nich nie odchodzi się od tak. Jestem tam krótko, ale zdążyłem
zrozumieć zasady.
- Dumbledore nie bez powodu nazywany jest magiem
wszechczasów. - Dotknęła pokrzepiająco ramienia chłopaka.
- O ile zgodzi się mnie wysłuchać.
- Będzie dobrze.
- Lily, już jest. - Na twarzy Severusa pojawił się uśmiech. -
Jestem z Tobą. To najlepsze co mnie spotkało.
- Nie mów tak, bo popadnę w samo zachwyt. - Próbowała zaśmiać
się Ruda, jednak w tej sytuacji przychodziło jej to z trudem. - Muszę wracać do
wieży, powiedziałam Dorcas, że zobaczymy się później. Znów będzie się martwić.
- Dodała po chwili.
- Odprowadzę Cię. - Odrzekł Ślizgon.
- Nie popadajmy w paranoję. Jesteśmy w zamku, nic mi się nie
stanie. Sam mówiłeś, że nikt nie może się o nas dowiedzieć.
- Ale przecież przyjaźnimy się, mogę Cię odprowadzać. - Dodał
nachmurzony.
- Nie odprowadzałeś mnie od półtora roku. - Uśmiechnęła się.
- Lepiej nie stwarzać podejrzeń.
- W porządku. - Odpuścił. - Zobaczymy się na obiedzie?
- Jasne. - Lily musnęła dłoń chłopaka, po czym wyszła na
korytarz zimnych lochów.
Wciąż nie mogła uwierzyć w to co się stało zaledwie kilka
chwil temu. Miała wrażenie jak gdyby od pocałunku z Severusem minęły dni. Czuła
ekscytację i strach jednocześnie. Miała wrażenie jakby ich związek trwał latami,
a przecież rozpoczął się niecałą godzinę temu. Chciała więcej, a za razem bała
się tego co przyniesie jutro. Dokładnie w tym momencie była związana z
poplecznikiem Czarnego Pana. Ta jedna rzecz ją przerażała. Nie wiedziała czy
chłopakowi uda się z tego wyplątać. A co jeśli już na zawsze nim pozostanie? To
oznaczałoby koniec tego, co dopiero zaczęło się rozwijać między nimi.
Nim się zorientowała, z rozmyślań wyrwał ją znużony głos
Grubej Damy, proszący o podanie hasła. Lily przybrała opanowany wyraz twarzy i
przeszłą przez dziurę w ścianie. Od razu
wychwyciła czarne włosy przyjaciółki, siedzącej na fotelu przy stoliku.
- Jak tam, Dor? - Rzuciła z uśmiechem. - Myślałam, że
spędzacie sobotę razem z Łapą.
Czarna spojrzała na nią z wyrzutem i przymrużyła oczy, na co
Ruda posłała jej zdziwione spojrzenie.
- Dobra Lilka, mam już dość ciągłych kłamstw. - Przyjaciółka
już otwierała usta, jednak Dorcas nie dała jej dojść do słowa. - Myślałam, że
się przyjaźnimy. Chyba, że siedem lat nic dla Ciebie nie znaczy. - Wyrzuciła z
siebie ze złością. - Jak było w bibliotece? - Podniosła brwi, jednak nie
czekała na odpowiedź. - Albo może jak było w lochach? Wiesz, myślałam, że cos
do ciebie dotarło rano, ale widzę, że do ciebie to jak do ściany.
- Dorcas! Nie rozumiem czemu sie unosisz. - Próbowała się
bronić Gryfonka.
- A ja nie rozumiem czemu z taką łatwością przychodzi Ci
oszukiwanie przyjaciół.
- Meadows! Nie
przeginaj.
- Mówię tylko prawdę. - Odparła buntowniczo. - Czemu się tak
kryjesz z tym swoim Severusem? Gdybyście nie mieli nic na sumieniu, nie
ukrywałabyś tego. Mówię serio, Lilka. Odizolowałaś się od nas. Ciągle
przesiadujesz w tych lochach, świata poza nim nie widzisz i do tego nie chcesz
mówić, gdzie chodzisz. Może on już Cię przeciągnął na swoją stronę, co?
- No wiesz?! - Oburzyła się rudowłosa. - Na jaka stronę? Sev
nie jest Śmierciożercą. - Wyszeptała przez zęby w stronę Dorcas. - Przesiaduję
w lochach, bo mam powód, a Severus mi pomaga. Nie odizolowałam się.
- Jaki powód? Mam nadzieję, że sensowny.
- Nie mogę powiedzieć. - Dziewczyna wzniosła oczy ku górze.
- Lilka, jeszcze jedna tajemnica, a obiecuję, że potraktuję
Cię klątwą. - Zagroziła jej palcem. - A wiesz, że jestem dobra z tych zaklęć.
Ruda popatrzyła się z żalem na przyjaciółkę. Była rozdarta.
Zawsze sobie wszystko mówiły, nie miały tajemnic. Dor była dla niej równie
ważna jak Severus.
- Dorcas, nie mogę. - Odparła ze smutkiem. - Jesteście z
Syriuszem razem. Łapa i Rogacz to najlepsi kumple. Gdy wie coś jeden, wie także
drugi. Nie chcę zmuszać Cię do okłamywania Syriusza. Jednocześnie nie chcę, by
James wszystko wiedział. To zbyt poważne.
Czarna spojrzała się na nią z szeroko otwartymi oczami.
- Och Lilka, w co ty się wpakowałaś? - Zapytała zrezygnowana.
***
Remus siedział przy stole w wielkiej sali. Przed nim leżała
książka do transmutacji, pusty kawałek pergaminu i pióro. Jego wzrok wpatrzony
był w jedna ze stron podręcznika, jednak myśli błądziły zupełnie gdzie indziej.
Wciąż myślał o eliksirze, który stara się uwarzyć Lily. Gdyby się jej udało,
byłby to przełom dla ludzi takich jak on. Mógłby wtedy zacząć żyć pełnią życia.
Mieć swoją wybrankę, móc założyć rodzinę, bez obawy skrzywdzenia najbliższej mu
osoby. Pozostałyby już tylko przemiany w każdą pełnię. Ale to dotyczyło tylko
jego, nikogo tym nie ranił. Ten eliksir oznaczałby koniec życia w rozmyślaniu:
a jeśli kogoś skrzywdzę? Jak na razie posiadanie rodziny, w wypadku Remusa,
jest zbyt niebezpieczne. Jaka kobieta chciałaby się z nim związać, wiedząc, że
nigdy nie da jej potomstwa? Poza tym, sam Remus nie byłby w stanie być z kimś,
wiedząc że każda przypadkowa ciąża, mogłaby skończyć się nie tylko poronieniem,
ale co najgorsze, śmiercią podczas pełni.
Nie chciał nawet o tym myśleć. Wciąż powtarzał, że nie może
robić sobie nadziei. Nie chciał rozczarowania. Spojrzał na pusty pergamin,
leżący na stole przed nim. Rozejrzał się po sali. Stół Krukonów zapełniony był
w połowie, przy pozostałych trzech siedziała zaledwie garstka osób. Nic w tym
dziwnego, był sobotni wieczór, 2 grudnia. Hagrid poczynił już pierwsze kroki w
dekorowaniu wielkiej sali. W czterech rogach oraz na obu końcach stołu
nauczycielskiego stały ogromne, gęsto ugałęzione choinki, dzięki którym w całym
pomieszczeniu unosił się cudowny zapach lasu. Były jeszcze całkowicie zielone i
nieudekorowane, jednak gajowy zapewne na dniach już zadba o ich przystrojenie,
tak jak i z resztą zamku.
Świąteczny okres był Remusowi szczególnie bliski. Wcześniej święta
spędzał tylko z rodzicami, jednak był to czas, w którym nie czuł się tak
samotny jak zazwyczaj. Wesołe twarze rodziców, którzy na co dzień nie mieli
zbyt wielu powodów do radości, sprawiały że Remus zawsze czekał, aż razem
usiądą do stołu, złożą sobie życzenia, zjedzą wigilijną kolację, a później
udadzą się wspólnie do kościoła.
Od rozpoczęcia nauki w Hogwarcie, Lunatyk zawsze spędzał
święta i sylwestra w zamku. Spowodowane było to pełnią, której się obawiał.
Tutaj miał swoje miejsce, z dala od ludzi, w którym mógł przejść przemianę. W
domu bałby się o swoich najbliższych. Nie spędzał ich jednak sam. Zawsze
towarzyszył mu Syriusz, a w ostatnim roku także James. Tej zimy również mieli
we trójkę zostać w Hogwarcie, a w sylwestrową noc, powtórzyć sukces ostatniej
hucznej imprezy, która bardzo przypadła do gustu pozostałym Gryfonom.
- Nad czym tak myślisz? - Do jego uszu dotarł dziewczęcy
głos.
- O wypracowaniu o animagach. - Odparł i lekko się
uśmiechnął.
- Dużo chyba nie wymyśliłeś, co? - Ann wskazała głową na
pusty pergamin. - A myślałam, że to bliski Ci temat.
Lunatyk spojrzał na nią z lekko uniesionymi brwiami, po czym
poszerzył uśmiech.
- Huncwotom nic nie jest obce.
- Tak myślałam. - Roześmiała się dziewczyna. - Uwielbiam
święta w Hogwarcie. - Dodała, rozglądając się po sali, jak gdyby widziała
wszystko po raz pierwszy. - Za każdym razem zapiera dech w piersiach.
- To prawda. Ale przecież ty zawsze jeździsz na ferie
świąteczne do domu. - Zauważył.
- Tak, ale tu chodzi o cały ten zimowy nastrój. Uwielbiam
grudzień. W kominkach pali się ogień, za oknami pada śnieg, a w całym zamku
unosi się cudowny zapach lasu. Do tego skrzaty zostawiają nam mnóstwo pierników
i grzańców w pokoju wspólnym. - Annie jakby na chwilę zatraciła się w swoich
myślach. - Wiem, wiem, brzmi ckliwie i babsko. - Machnęła niedbale ręką,
wywracając oczami.
- Trochę tak. - Odparł Gryfon, za co dostał kuksańca w bok. -
Dobra, dobra, bez rękoczynów. - Zaśmiał się. - Też lubię ten nastrój. No może
bez pierników. Ich okruchy są wszędzie. Serio, wszędzie. Na każdej kanapie,
łóżku i fotelu.
- Przygotuj się więc na falę złośliwych piernikowych
okruchów. Widziałam ich ogromny półmisek w pokoju wspólnym. - Roześmiała się
blondynka, na co Remus udał zbolałą minę.
- Rozmawiałeś może ostatnio z Lilką? - Ann zmieniła temat.
- Nie, ciężko ją spotkać w innej sytuacji niż na zajęciach.
- Wiem coś o tym. - Westchnęła. - Jesteśmy w jednym
dormitorium, a mam wrażenie, że mieszkam z duchem. Wychodzi wcześnie rano,
wraca późno. Na obiad lub kolację wpadnie tylko, by wziąć coś na wynos. Trochę
się martwię, bo to ciągnie się od dobrych dwóch miesięcy. - Pokręciła głową z
rezygnacją. - Słyszałam tylko, że robi jakiś eliksir ze Snapem. Wiesz coś o
tym?
- Gdzie o tym słyszałaś?
- W sumie to przypadkiem, gdy Syriusz rozmawiał z Jamesem na
ten temat.
Lupin zrobił niewyraźną minę, lecz po chwili dodał:
- Też o tym słyszałem. I szczerze, uważam, że to głupi
pomysł. - Dziewczyna uniosła wyżej brwi z wyrazem oczekiwania na dalsze
informacje. - Podobno obrali sobie za cel uwarzenie eliksiru wilkołactwa, w sumie
to Lilka sobie obrała, a Snape jej pomaga.
- Ale na to nie ma receptury.
- Mi to mówisz? - Westchnął. - Wiem o tym, oni też.
- Sprowadzą na siebie kłopoty, tym graniem bohaterów. -
Powiedziała sama do siebie. - No, ale to wyjaśnia czemu znika całymi dniami.
Podczas, gdy Gryfonka zacmokała z dezaprobatą, podszedł do
nich jeden z chłopaków z Revenclavu.
- Przepraszam, że przeszkadzam w tej jakże zagorzałej
rozmowie. - Odchrząknął znacząco, czym zwrócił na siebie wzrok blondynki. -
Ann, czy mógłbym prosić Cię na słowo?
- Luis, cześć! - Uśmiechnęła się Gryfonka. - Jasne. Do
później. - Dodała w stronę Remusa, podnosząc się z miejsca.
Lunatyk odwzajemnił uśmiech, co nie uszło uwadze niezbyt
zadowolonego Krukona.
Annie ruszyła w stronę wyjścia, a za nią Luis mocniej
ściskając w dłoni torbę z książkami.
- Do później? Co zamierzacie robić później, jeśli mogę wiedzieć? - Zapytał wzburzony, tuż po
przekroczeniu progu wielkiej sali.
- O co Ci znów chodzi? - Odparła znużona Gryfonka.
- O to, że za moimi plecami umawiasz się z innym facetem i
nawet się z tym nie kryjesz.
- Zaczynasz mnie już denerwować Luis. Mam dość Twoich napadów
zazdrości. Mam wrażenie jakbym umawiała się z pięciolatkiem, zazdrosnym o
mamusię, a nie dorosłym facetem.
- Widocznie mam do tego powód. - Odpowiedział ze złością na
twarzy.
- Powód? Jestem bardzo ciekawa jaki? - Założyła
majestatycznie ręce na piersiach. - Może taki, że jestem z Remusem w jednym
domu? Albo taki, że to już od dawna mój kolega? Albo jeszcze inny, że jest w
porządku gościem, z którym mogę sobie po prostu porozmawiać? - Zaczęła
ironizować, co tylko jeszcze bardziej rozzłościło Krukona.
- Wiesz co, rób sobie co chcesz, ale nie ze mną. Może ktoś
inny zainteresuje się tak łatwą dziewczyną jak Ty. - Powiedział z pogardą, na
co blondynka otworzyła oczy ze zdziwienia. Z rozgoryczeniem na twarzy
odepchnęła Luisa.
- Ta łatwa dziewczyna, jak to określiłeś, nie będzie się
marnować, przy kimś kto koresponduje z mamusią kilka razy dziennie, prosząc o
rady, które skarpetki założyć. - Odparła przez zęby. - Aha, i radzę wyrzucić te
bokserki w traktory. Żadna dziewczyna na nie, nie poleci. - Odwróciła się na
pięcie i ruszyła w stronę wieży Gryffindoru, rzucając mijającym ją ludziom
złowrogie spojrzenia.
- Łatwa, niby ja jestem łatwa. - Pomrukiwała do siebie ze
złością. - Chyba mu się koleżanki pomyliły. Co za bufon! Bufoniasty maminsynek.
- Na kogo tam tak syczysz pod nosem, Greace? - Usłyszała zza
pleców. Chwilę później Syriusz zrównał się z nią krokiem.
- Szkoda słów. - Machnęła ręką.
- Szukałem Cię. - Zmienił temat. - Nawet zapytałem Luisa po
drodze o Ciebie, ale nie był zbyt miły, ani rozmowny. Szczerze Ann, nie
rozumiem dlaczego z nim jesteś. Jest mnóstwo fajniejszych facetów w Hogwarcie.
- Podrapał się po brodzie.
- W sumie ja też. - Odpowiedziała z sarkazmem. - Powinnam z
nim zerwać.
- Wow, wiedziałem, że moje słowa dużo znaczą, ale nie że
działają, aż tak szybko. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Blondynka uśmiechnęła
się, kręcąc głową.
- Czemu mnie szukałeś?
- Właśnie, mam sprawę. Chciałem zrobić Dorcas prezent
urodzinowy, ale zależy mi na czymś naprawdę wyjątkowym.
- Dorcas przyda się mini przyjecie urodzinowe. Wciąż chodzi
przygnębiona.
- Coś o tym wiem. Ostatnio bardzo mało się uśmiecha, a na
każdą wzmiankę o tym, mówi że wszystko jest okej i wykręca się zmęczeniem.
- Imprezę możemy wziąć na siebie z Lilką, zorganizujemy
jedzenie i tort czekoladowy, Dorcas go uwielbia, na pewno się ucieszy.
- Tylko niezbyt huczne, okej? Normalnie z Huncwotami byśmy
zrobili balangę, ale w obecnej sytuacji, chyba by to jej nie przypadło do
gustu.
- Ma się rozumieć, sami najbliżsi. - Uśmiechnęła się Ann.
- Jest jeszcze jedno. Myślałem nad jakimś upominkiem,
skromnym wisiorkiem, tylko że nie możemy z chłopakami dojść do porozumienia,
jaki wybrać. Gdybyś była tak miła i mi pomogła. - Uśmiechnął się
zachęcająco. - Mieszkasz z Dor 7 lat,
znasz jej gust, no i jesteś dziewczyną.
- Fakt, nie da się ukryć, jestem dziewczyną. - Zaśmiała się.
- Nie ma problemu, tylko jak chcesz to zrobić, skoro przy wyjściu do Hogsmeade
Dorcas będzie z nami?
- Spokojnie, Huncwoci mają swoje sposoby. - Puścił oko do
blondynki.
- Okej, nie mam pytań. - Gryfonka uniosła wyżej ręce.
- Dzięki. Dam Ci jeszcze znać, co i jak. - Poklepał dziewczynę po ramieniu, jak
najlepszego kumpla.
Oboje przeszli właśnie przez dziurę w ścianie. Ann udała się
prosto do dormitorium, a Syriusz zaczął szukać wzrokiem swojego przyjaciela.
Znalazł go przy stoliku, zawzięcie studiującego mapę. Łapa z niedowierzaniem
pokręcił głową podchodząc do Jamesa.
- Rogacz, proszę, nie mów mi, że znów wlepiasz wzrok z tą
nieszczęsną kropkę z podpisem Lily.
- O, Łapa! Dobrze, że jesteś. - Ucieszył się szatyn. - Mam
świetny pomysł jak pozbyć się Smarka.
- A przypadkiem nie wydorośleliśmy trochę? Chyba mieliśmy
przestać go dręczyć, co?
- Ja tam niczego nie obiecywałem, nie wiem skąd ten pomysł. -
Zdziwił się Potter.
- A stąd, że jesteśmy dorośli James, zacznij myśleć jak
facet, a nie jak dziecko. - Wzniósł oczy ku górze.
- Nie chcesz mi pomóc, to nie. Poradzę sobie sam. - Zaperzył
się jak sówka.
- Stary, serio nie łapiesz. - Syriusz pokręcił głową. -
Przecież jeśli coś sie stanie Smarkowi, od razu będzie wiadomo, że to my, a
przede wszystkim, że to Ty. Pomyśl, to Cię zbliży, czy jeszcze bardziej oddali
od Liki?
W milczeniu obserwował zmieniający się wyraz twarzy
przyjaciela.
- Więc co proponujesz?
- Tu trzeba sposobem. Chyba wiesz, że wasz kontakt się
poprawił, gdy Ruda dostrzegła w Tobie kogoś rozsądniejszego, niż chuligana z
poprzednich lat. - James tylko pokiwał gorliwie głową. - Więc musisz jej
pokazać, że wciąż nim jesteś. Tym rozsądnym, oczywiście.
- Dobra, ale za sam rozsądek nie znajdę u niej uczucia. -
Usiadł, rozkładając ręce.
- Jako pierwsze i najważniejsze, radzę Ci, porozmawiaj z nią.
Szczerze, porozmawiaj. I bez żadnych wyrzutów i wyrazów obrażających Snapea.
Zakończ ten milczący bunt, bo to dziecinne.
James popatrzył na przyjaciela sceptycznie, jednak
podświadomie wiedział, że ma on rację. Nie przekona do siebie Lilki, bawiąc się
w jakieś podchody.
- Dobry jesteś w dawaniu rad mi, ale powiedz lepiej, jak tam
z Dorcas. - Uśmiechnął się.
- Wiesz jak jest, między nami okej, ale Dor ciągle coś męczy,
a ja nie umiem jej pomóc. - Zmartwił się. - Wiem, że mogłoby być lepiej.
- Ostatnie miesiące nie były dla niej najłatwiejsze, ale
myślę, że podniesie się z tego. To Dorcas, kto jak nie ona? - Poklepał
przyjaciela pokrzepiająco. - Poza tym, widzę, że dobrze na nią działasz. No i
sam stałeś się poważniejszy. Wiesz, to że Lilka trochę przykrywa mi świat, nie
znaczy, że nie widzę was. Kto by pomyślał, co? Od tygodni nie zrobiliśmy
porządnego kawału. Dumbledore jest pewnie zawiedziony. - Pokręcił głową z
niedowierzaniem.
- Chyba musimy to zmienić. W końcu dyrektora nie powinno się
zawodzić. - Uśmiechnął się Łapa.
________________________
Będzie mi bardzo miło, jeśli każdy kto czyta opowiadanie odezwie się w komentarzu. Będę wiedzieć ile osób tutaj zagląda :-)
Tak myślałam, że Lily i Sev będą się ukrywać. :(
OdpowiedzUsuńChyba szykuje się wielki powrót Huncwotów, czekam, czekam... ;D
No i jestem mile zaskoczona fragmentem z perspektywy Ann i Remusa :D
I ten świąteczny nastrój, aż mi się zachciało grudnia :d
Ja aż włączyłam sobie świąteczna playlistę, gdy pisałam ten rozdział :D
UsuńJestem, czytam i czekam na więcej! :)
OdpowiedzUsuńHmm! Zmieniłaś szablon! :) Ten jest bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńZ całego rozdziału najbardziej spodobał mi się tekst Ann o gaciach w traktory :D Generalnie rozdział bardzo dobry - zabawny i wciągający :0 Zastanawiam się tylko kiedy Lily się ujawni, że jest z Sevem :)
Pozdrawiam i zapraszam na rozdział 1 u siebie (wczorajszy-dzien.blogspot.com)
Dev
Dziękuję, wydaję mi się, że bardziej pasuje do opowiadania :-)
UsuńTak :) Bardzo pasuje! Jest po prostu śliczny :)
UsuńU mnie na blogu nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
___________________________________
Devirose
(wczorajszy-dzien.blogspot.com)
Z wielką przyjemnością nominowałam Twoje opowiadanie do Liebster Blog Award! Więcej szczegółów znajdziesz tutaj - KLIKNIJ!
OdpowiedzUsuńCzekam i czekam na ten nowy rozdział i się doczekać nie mogę... Tym czasem u mnie nówka sztuka po dłuższej przerwie, na którą zapraszam. Łap próbkę:
Kath wraz ze swoimi towarzyszami ucieka jak najdalej od zagrożenia. Czy ludzie, którym ufa są tego warci? Jakie tajemnice czekają na rozwiązanie? Los stawia na ich drodze kolejne niewiadome. Czy znajdą bezpieczną przystań daleko od monotonnych przyzwyczajeń? Czy główna bohaterka przeżyje wstrząs, gdy życie ukarze jej swoją mroczną stronę?
Pozdrawiam! :)
Olga S. Neilwood
Piszesz opowiadanie i czujesz, że, mimo najlepszych chęci, ciągle mu czegoś brakuje? Chciałbyś się dowiedzieć, jak to poprawić? W takim razie zapraszamy serdecznie na naszą ocenialnię, gdzie indywidualnie podejdziemy do Twojej pracy, pokazując jej wady i zalety, a przede wszystkim postaramy się doradzić Ci, w jak najlepszy sposób doszlifować Twój tekst.
OdpowiedzUsuńGorąco zapraszamy na nerdy-ocenkujo.
Załoga Nerdów.
SPAM!
OdpowiedzUsuńTytuł: The Villborn Family
Adres: the-villborn-family.blogspot.com
Autorka: Aleksandra Lestrange
Tematyka: Harry Potter -> Czasy huncwotów
Opis: To lato było trudne dla Genevieve. Najpierw przeprowadziła się na całkiem inny kontynent. Londyn wydawał się jej całkiem obcy i dziwaczny, a Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, do której miała zacząć uczęszczać od września, śmiertelnie nudna. To tego ta cała wojna z niejakim Voldemortem.
Już pierwszego dnia przekonuje się, że Hogwart nie jest taki, za jaki go miała. Czwórka chłopców, znana również jako Huncwoci, od pierwszego dnia umila wszystkim życie, a Geneviev łamie wszelki Gryfońskie zasady mając przyjaciół wśród Ślizgonów.
Z pozoru wszystko wydaje się piękne i ładne, ale czy nowi przyjaciele Genevieve pozostaną z nią, gdy dowiedzą się, jaki sekret skrywa rodzina Villborn?
Serdecznie zapraszam :)
Hej! Po długich miesiącach dodaję 12. rozdział! Wpadnij i przeczytaj w wolnej chwili. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
OCZY w OGNIU