11 sierpnia 2016

8. Poplecznik Czarnego Pana?

Lily Evans siedziała na parapecie w swoim dormitorium w wieży Gryffindoru. Nie spała już od kilku godzin. Przed oczami miała Księgę Roślin Zakazanych i Trujących.  Prawie 300 stronnicowy tom przyprawiał ją o poczucie bezradności. Wierzyła w siebie, swoje umiejętności, ale powoli zaczynała zdawać sobie sprawę, że może się przeceniła. Jej ambicje ją przerosły. Przecież, co ona sobie myślała, Gryfonka z 7 roku chce uwarzyć eliksir, do którego nie ma receptury. Czyż to nie naiwne? Dziękowała sobie w duchu, że nie podzieliła się swoim pomysłem z Remusem, tylko narobiłaby mu nadziei. Jeśli razem z Severusem nie chcą wysadzić lochów w powietrze to chyba powinni sobie odpuścić ten wywar. Zmienili już tak sporo w notatkach, a jedyne co im teraz przychodziło do głowy to wymiana kilku składników roślin na inne, jednak o podobnym działaniu. Bali się tylko jak zachowa się eliksir pod wpływem nowych ziół. Lilka najchętniej udałaby się ze swoim problemem do profesora Slughorna, poprosiła o radę, zielone światło do działania. Jednak po ich ostatniej, dość niemiłej rozmowie na temat wywaru wilkołactwa, dziewczyna nie była skora pędzić do gabinetu profesora. Byli zdani ze Ślizgonem tylko na siebie.
- Nie śpisz już? - Zapytała ospale Dorcas, która dopiero co się przebudziła. - Która godzina? - Dodała z niewyraźną miną.
- Po dziewiątej. Właśnie miałam zbierać się na śniadanie. - Odparła Ruda, schodząc z parapetu.
- Poczekasz na mnie? Szybko się ogarnę i pójdziemy razem. - Brunetka przeciągnęła się na łóżku, po czym poczłapała w stronę łazienki, zbierając po drodze świeże ubrania.
- Ann, idziesz z nami na śniadanie, czy śpisz dalej? - Lilka szturchnęła śpiącą przyjaciółkę w ramię, na co usłyszała tylko niewyraźny bełkot, oznajmiający, że wybiera to drugie. Dziewczyna uśmiechnęła się i zasłoniła kotary wokół łóżka blondynki. Spakowała do torby ogromny tom książki, pergamin i pióro z tuszem. Po śniadaniu miała zamiar udać się biblioteki, żeby w spokoju, kartka po kartce, przewertować opasłe tomisko.
Dorcas jak obiecała, bardzo szybko wyszła z łazienki, umyta i uczesana. Obie narzuciły na siebie ciepłe swetry, gdyż w listopadzie w zamku nie było najcieplej. W kominkach dopiero zaczynano palić, jednak od ogromnych murów zamku wciąż bił nieprzyjemny chłód.
- Nawet w sobotę nie chcesz sobie odpocząć. Przyznaj się, jak długo siedziałaś z tą książką dziś rano?
- Dor, wiesz, że lubię eliksiry i zielarstwo. To raczej rodzaj przyjemności niż katorgi. - Uśmiechnęła się Lily, szczelniej owijając się swetrem.
- Eliksiry i przyjemność, też mi coś. - Zacmokała brunetka. - Zaklęcia, obrona przed czarną magią, to rozumiem. Ale ziółka i wywary?
- Nie doceniasz ich. Żądam więcej szacunku, bo skończą się dostawy Eliksiru Zabezpieczającego. 
Dorcas spojrzała się z udawanym przerażeniem na przyjaciółkę, kiwając przecząco głową.
- Okej, okej. Czasem się przydają te twoje mikstury. - Zaśmiała się. - Domyślam się, że to pewnie na nie poświęcacie tyle czasu ze Snapem, gdy przesiadujecie w lochach.
- Skąd wiesz, że przesiadujemy w lochach? - Zdziwiła się Ruda.
- Oj Lil, nie ładnie tak oszukiwać przyjaciółkę. Syriusz wygadał się, że na mapie widniejesz ciągle ze Smar... ze Sapem. - Szybko się poprawiła widząc wzrok Gryfonki. - A mi mówiłaś, że chodzisz do biblioteki.
Na twarzy Lily pojawił się szkarłatny rumieniec. Poczuła się strasznie głupio. Nienawidziła okłamywać ludzi, a co dopiero swojej najlepszej przyjaciółki.
- Wiem jaki jest wasz stosunek do niego. - Odpowiedziała po chwili.
- Dlatego martwi mnie to jeszcze bardziej. Te wasze ukrywanie się. Martwimy się o Ciebie. - Odpowiedziała z troską w głosie.
- Martwimy? Rozumiem, że to jakieś większe grono?
- Daj spokój, jesteśmy przyjaciółmi, to normalne. Poza tym James przeżywa to najmocniej. Wiesz, wasza znajomość wiele dla niego znaczy.
- Ale czy ja zerwałam tą znajomość? Przecież nie ma zakazu odzywania się do mnie. Sam podjął decyzję o jakimś niemym buncie. Nie będę wybierać, Dorcas. Z Sevem przyjaźnię się od dzieciństwa i wiele to dla mnie znaczy. Widzę, że w Jamesie zaszła ogromna zmiana od tamtego roku i świetnie mi się z nim rozmawia, ale to wszystko. Nie rozumiem jego zachowania, tego odtrącenia mnie, jak gdyby stawiał ultimatum, jego przyjaźń albo Severusa. To głupie.
- Lilka, ocknij się. Mam wrażenie, że jesteś zaślepiona tą całą waszą przyjaźnią od dzieciństwa. Który moment przegapiłaś w tej znajomości. Może ten jak Snape publicznie Cie obraził? Albo inny, w którym zaczął przyjaźnić się z poplecznikami Czarnego Pana? - Odparła nieco podniesionym głosem brunetka. - Proponuję się obudzić, bo przegapisz też ten moment, w którym twój Severus stanie się Śmierciożercą. - Dodała zgryźliwie. - O ile już nim nie jest.
Gryfonka popatrzyła z niepokojem na przyjaciółkę. Najgorsze było to, że Lily zdawała sobie sprawę, że Severus nie jest idealny. Jego powiązania z czarna magią nie mogły skończyć się dobrze. Poza tym był w domu Salazara Slytherina. Przepełnionego poplecznikami Czarnego Pana. Ale przecież to Sev. To świetny przyjaciel i dobry człowiek. A może tylko przy niej? Może wśród Ślizgonów zachowuje się zupełnie inaczej. Może sytuacja z 5 roku była spowodowana nie emocjami, a tym, że znajdowali się tam też Ślizgoni.
Gryfonki w ciszy dotarły do Wielkiej Sali. Dorcas miała nadzieję, że choć trochę z tego co powiedziała dotarło do przyjaciółki. Lily, zaś ciągle myślała o Severusie. Co powinna zrobić. Spokojnie porozmawiać, czy postawić ultimatum, albo ona albo Śmierciożercy. 
Dopiero po chwili znalazła wzrokiem swojego przyjaciela. Siedział obok Yaxleya, tego samego, z którym pojedynkowała się Dorcas.
- Dor, czemu zaatakowałaś tych dwóch Ślizgonów, kilka dni temu na korytarzu? - Lily zapytała odruchowo. Czarna spojrzała na nią ze zdziwieniem, przeżuwając porcję owsianki. - Wiesz, wtedy gdy cofnęliśmy się z Łapą po Ciebie.
- Pamiętam kiedy. - Odpowiedziała po chwili z nieciekawą miną. - Byłam wtedy wściekła, bo rozmawiali o Susan. Słyszałam ich szyderczy śmiech i wyzwiska. Byłam żądna zemsty.
Lily otworzyła szerzej oczy.
- Myślisz, że oni mieli cos wspólnego z jej śmiercią? - Zapytała przyciszonym głosem.
- Nie wiem. - Dor wzruszyła ramionami. - Oni może i nie, ale ich rodzice tak. Usłyszałam, jak jeden przechwalał się, że jego ojciec uczestniczył w tym wszystkim. - W jej głosie słychać było pogardę.
Ruda w tej chwili cieszyła się, że Dorcas siedzi plecami do reszty osób w wielkiej sali, a przede wszystkim do stołu Ślizgonów. Przez kolejne kilkanaście minut starała się złapać kontakt wzrokowy z Severusem. Gdy w końcu jej się to udało, kiwnęła porozumiewawczo głową. Wiedziała, że chłopak przyjdzie za nią do opuszczonej łazienki w lochach.
- Dor, idę do biblioteki. Oddam książki z eliksirów.
- Już? Nie zjadłaś nawet do końca śniadania.
- Nie jestem bardzo głodna. Zjem po drodze. - Dodała biorąc jednego z tostów w rękę. - Zobaczymy się później. - Uśmiechnęła się w stronę przyjaciółki, na co ta kiwnęła głową.
Na korytarzu w lochach, Lilka przyśpieszyła kroku. Kto by chciał tu mieszkać, pomyślała. Zimniej niż w pozostałych częściach zamku, a to nie lada wyzwanie. Do tego ciemne korytarze, oświetlane tylko ogniem z pochodni. Nie dało się tu znaleźć niczego pozytywnego.
Gdy tylko dotarła do łazienki, udała się do kabiny, w której znajdował się kociołek z wywarem. Niestety, wciąż w złym kolorze. Po chwili usłyszała skrzyp otwieranych drzwi. Severus podszedł do kabiny, w której była Lilka i kątem oka zerknął na eliksir.
- Pokaż lewe przedramię. - Wyrzuciła z siebie dziewczyna.
- Słucham? - Severus zdziwił się tak nagłym obrotem sprawy.
Lily spojrzała się na niego ze złością.
- Nie przeciągaj tylko pokaż. - Chłopak spojrzał się na nią z nieukrywanym zdziwieniem.
- Nie ufasz mi? - Zapytał z wyczuwalnym żalem.
Ruda zezłościła się jeszcze bardziej. Podeszła do przyjaciela i decydowanie podciągnęła rękaw jego szaty, po czym wypuściła z siebie powietrze z głośnym świstem. Przeniosła wzrok z ramienia na twarz Severusa.
- Zdziwiona? Spodziewałaś się mrocznego znaku? - Wycedził ze złością, poprawiając rękaw ubrania.
- Przepraszam. - Odpowiedziała, spuszczając wzrok.
- Chciałaś coś jeszcze, czy mogę już iść?
- Kumplujesz się ze Ślizgonami, z Yexleyem, Averym. Wiem, że ich rodzice są Śmierciożercami i oni też chcą nimi być.
- A może kumpluje się z nimi, bo też jestem Ślizgonem?
- Severus, nie próbuj zamydlić mi oczu. Wiem, że fascynuje Cię czarna magia. Chyba nie zaprzeczysz? - Lekko podniosła głos.
- Nie zaprzeczę. - Odparł spokojnie. - Ale to nie znaczy, że od razu chciałbym zostać Smierciożercą. Myślałem, że lepiej mnie znasz.
Dziewczynie zrobiło się głupio. Jeszcze 2 lata temu poręczyłaby za przyjaciela w każdej sytuacji. Teraz nie wiedziała co ma myśleć.
- Wybaczyłam Ci Sev, ale nie wiem czy mogę Ci w pełni zaufać. To nie takie proste, zapomnieć o wszystkim, wymazać z pamięci. Widzę Twoje towarzystwo. To z nimi walczyła Dorcas, nie bez powodu. Wiem, że nie jesteś złym człowiekiem. Ale boje się, że zrobisz coś głupiego, czego będziesz żałował. A wszystko, co wiąże się z Voldemortem jest złe.
- Łatwo powiedzieć, gdy nie należy się do Domu Węża. Tutaj jest się z nimi, albo przeciwko nim. Albo popierasz Czarnego Pana, albo jesteś zdrajcą krwi. - Odparł chłopak. Starał się zachować obojętny wyraz twarzy. - Przyznam, że interesują mnie tajemnice czarnej magii, która jest bardzo potężna i to mnie popchnęło w ich stronę. Jednak nigdy ni byłą to chęć mordu. Ale czasem jest za późno żeby się wycofać.
Lily nie wierzyła w to co słyszy.
- Przecież nie masz mrocznego znaku.
- Znak mają tylko najbardziej zaufani słudzy. - Wyjaśnił. - Poza tym, jestem jeszcze uczniem. Czarny Pan nie jest głupi, żeby robić coś pod nosem Dumbledorea.
- Czyli należysz do jego szeregów? - Wyszeptała Gryfonka ze łzami w oczach. To było jak cios w serce.  Jej Sev popiera najgorszego wroga ludzkości, jest jego sługą. Jest osobą, którą ona gardzi.
Severus spojrzał na przyjaciółkę błagalnym wzrokiem.
- Zrozum, to wszystko zaszło za daleko. Po naszej kłótni nie miałem co ze sobą zrobić. Zatraciłem się w fascynacji ciemną stroną magii. To dawało mi ukojenie, w czasie gdy Ty łapałaś coraz lepszy kontakt z moimi wrogami. A gdy ocknąłem się, że znajduję się w miejscu, w którym nie chcę się znajdować, było już za późno. - Wyrzucił z siebie Ślizgon. - Czarny Pan zobaczył we mnie potencjał, zaczął zwoływać na więcej spotkań.
Dziewczyna pokręciła głową, jakby chciała zaprzeczyć wszystkiemu co powiedział Severus. Każde jego słowo było jak cios poniżej pasa. A pomyśleć, że jeszcze godzinę temu stanęła w jego obronie przy Dorcas. A jednak, jej przyjaciółka miała rację. Nie, nie, nie. Severus sługą Voldemorta? Przecież to nie może się tak skończyć. To oznaczałoby koniec ich przyjaźni. To jak przekreślenie grubą kreską wszystkich jej wspomnień z dzieciństwa, wspomnień z wczesnych lat w Hogwarcie.
- Sev, zdajesz sobie sprawę co Ty do mnie mówisz? - Wyszeptała skołowana. - Wiesz co to oznacza?
- Nie chcę wiedzieć.
- Musisz wybrać. Albo nasza przyjaźń, albo czarna magia. - Powiedziała, patrząc przyjacielowi w oczy. - Nie obiecuj niczego pochopnie. Nasza znajomość nie przetrwa kolejnego kłamstwa. Daj mi znać, gdy będziesz już wiedział co chcesz zrobić dalej.
- Lily, nie muszę się zastanawiać. Ja dobrze wiem co chcę wybrać i to nie od dzisiaj. - Severus złapał dziewczynę za rękę. - Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Po co mi czarna magia, po co mi zupełnie magia, jeśli nie będziesz chciała mnie znać. Ta fascynacja była odskocznią od naszej kłótni, od zerwania naszego kontaktu. Myślałem, że pomoże mi zapomnieć. Ale nie pomogła. I przekonałem się o tym w ostatnie wakacje, chodząc po twoim mieście. 
Lily spojrzała niepewnie na chłopaka. Chciała mu wierzyć. Chciała by to była prawda.
- Wykorzystam moją szansę w każdym, nawet najmniejszym calu.  - Ścisnął mocniej jej dłoń. - Poza tym, myślałem o tym już od początku tego roku, a nasze pogodzenie się , tylko upewniło mnie, że podjąłem dobrą decyzję. Odejdę z szeregów Czarnego Pana. Odetnę się od tego. Lily, jesteś dla mnie więcej warta niż to wszystko.
Gryfonka tylko pokiwała głową na zgodę i  delikatnie zabrała dłoń z uścisku. Jeszcze raz spojrzała w oczy przyjacielowi, po czym powoli zaczęła kierować się w stronę wyjścia. Tak bardzo chciała go przytulić, dodać otuchy, powiedzieć, że to nie ma znaczenia, że on też jest dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem z dzieciństwa. Ale żadne słowo nie chciało przejść jej przez gardło. Czuła jakby ktoś odebrał jej mowę.

Przed wyjściem spojrzała jeszcze raz w stronę Severusa. Stał do niej tyłem, a jego wzrok utkwiony był w jakimś punkcie na ścianie. Lily poczuła dziwny skurcz w żołądku. Wszystko w jej ciele rwało się w kierunku chłopaka. Nie myśląc już zupełnie, w trzech krokach znalazła się znów obok przyjaciela i wtuliła się w jego plecy. Poczuła jak  odwraca się w jej stronę. Jak delikatnie chwyta za jej podbródek i podnosi lekko głowę, tak aby ich spojrzenie się spotkało. Czarne tęczówki natrafiły na zielone. Każde pełne strachu, niepewności i ogromnej nadziei. Ich usta zbliżyły się do siebie. Oboje czuli, jak gdyby to wszystko działo się poza nimi. Ich ciała nie słuchały się głosu rozsądku. Początkowo delikatny i niepewny pocałunek, przerodził się w namiętność, której nie spodziewało się żadne z nich. 
_____________________
Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim przypadnie do gustu zakończenie. Co mogę powiedzieć? Nic się jeszcze nie kończy. :-) 

2 komentarze:

  1. Jestem strasznie ciekawa reakcji Jamesa i reszty jak się dowiedzą :D.
    Na początku byłam sceptyczna co do pomysłu Lily i Sev, ale to co się dzieje w tym rozdziale jest tak świetnie opisane, że jestem na tak!
    To jak Sev mówi, że nawet nie musi się zastanawiać i że wybiera Lilkę, tego się nie spodziewałam, więc duży plus!
    Pisz szybko następny rozdział! :p :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadłam przypadkiem na tego bloga, ale teraz jestem mocno zaskoczona. Lily i Severus? Wow, mocne. Fakt nie wszystkim się spodoba, ale kto wie? Sama napisałaś, że nic się nie kończy :D
    Bardzo spodobała mi się scena rozmowy Snape'a z Lil;y. Widac w tym miłość, jego poświęcenie. Już wtedy był gotów na wszystko dla niej... Szkoda mi tylko Jamesa, chłopak się załamie jak się dowie :D

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    muniette.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń