3 sierpnia 2016

7. Eliksir i kropki.

- Severus, znów nie ten kolor! - Lily siedziała na podłodze w jednej z opuszczonych łazienek w lochach. Na jej twarzy malowała się złość.
- Widzę, nie musisz krzyczeć. - Odparł spokojnie chłopak.
- Ręce mi już opadają. - Westchnęła Ruda. - Nigdy nam to nie wyjdzie, zawsze jest coś źle. Jak tak dalej pójdzie to albo w końcu wybuchnie nam ten wywar, albo uwarzymy go na nasze setne urodziny. A byliśmy tak blisko.
- Optymistka z Ciebie, nie powiem.
Lily spojrzała na Snapea spode łba, na co ten tylko westchnął przeciągle.
- Dobra, idę stąd. Wkurza mnie już ten eliksir, zaraz stracę cierpliwość i wyleję go do zlewu. - Dziewczyna zaczęła zbierać książki z podłogi i powoli się podnosić.
- Lilka, daj pomyśleć. To chyba Tobie bardziej powinno zależeć na tym wywarze. Jak dla mnie to nie musimy go wcale... - Nie zdążył dokończyć zdania.
- Musimy! - Lily odarła bez zastanowienia.
- W takim razie, nie złość się tylko pomyśl gdzie tym razem popełniliśmy błąd.
- Jak Ty to robisz, że jesteś tak opanowany, Sev? - Chłopak podniósł wyżej brwi. - Zawsze w kryzysowych sytuacjach potrafisz zachować zimną krew.
- Skąd wiesz jak się zachowuję w kryzysowych sytuacjach? - Odparł z uśmiechem.
- Teraz widzę.
- Ale to nie jest kryzysowa sytuacja.
- Dla mnie jest. - Nachmurzyła się Ruda. - Ten eliksir dużo dla mnie znaczy.
- Na przykład dużo galeonów, które dostaniesz, jeśli opublikujesz własny, nowatorski przepis na eliksir wilkołactwa. - Snape uśmiechnął się zawadiacko.
- No wiesz! - Lily krzyknęła z niedowierzaniem i założyła ręce na piersi. - Jakie galeony? Nawet o tym nie pomyślałam. Tu chodzi o Remusa i pozostałych ludzi, którzy muszą żyć z tą straszną przywarą. Nikt nie zasługuje na brak możliwości założenia rodziny, bycia rodzicem.
Przez twarz Severusa przemknął się cień smutku. Jednak zaraz pojawił się uśmiech.
- No ale przyznaj się, co zrobiłabyś z takimi pieniędzmi. Myślę, że nie byłyby małe. - Dał jej kuksańca w bok.
- Nic... Nie wiem... I tak dostałabym tylko połowę, bo połowa należałaby do współautora eliksiru. - Pokazała mu język.
- No to w końcu mam jakiś cel w tym całym bawieniu się w alchemików.
- A Remus? Da niego nie warto?
- Ten twój Remus to koleżka Pottera i Blacka, z którymi mam na pieńku od pierwszego roku. Zawsze głupio przyglądał się ich wybrykom i zabawom w upokarzanie mnie. No rzeczywiście, warto. - Chłopak przewrócił oczami.
- On jest w porządku. - Ruda spuściła głowę. - A Syriusz i James też się zmienili. Po prostu trzeba ich lepiej poznać.
- Domyślam się, że przez ostatni rok dobrze ich poznałaś? - Zapytał z wyczuwalną ironią.
- Wiem jakie są relacje miedzy wami, ale każdy zasługuje na drugą szansę. Ty chyba powinieneś coś o tym wiedzieć.
- To może mam się z nimi zaprzyjaźnić? W ramach kolejnych szans. - Dodał sceptycznie.
Lily spojrzała na bruneta marszcząc nos. Rozumiała go.  Nie mogła mieć jednocześnie przyjaźni Huncwotów i Severusa.
- Dobra, chodź się przewietrzyć. Nie wysiedzę w tych wilgotnych lochach ani chwili dłużej. - Pociągnęła chłopaka za szatę, zmieniając temat. Ta część Hogwartu nie wprawiała jej w dobry nastrój.
***
- James, wiem przez co przechodzisz, ale weź się w końcu w garść. Wy nie byliście nawet parą, Lilka Cię nie rzuciła. Dalej możecie się kumplować. - Syriusz westchnął ciężko patrząc na przyjaciela siedzącego w pokoju wspólnym.
- Nie byliśmy parą, ale było blisko. Mogliśmy być, gdyby nie ten zasmarkany kretyn.
- Jakie blisko, Rogacz czy Tobie już na głowę padło? - Brunet pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym wrócił do zabawy Mapą Huncwotów. - To, że raz pożyczyłeś jej pelerynę niewidkę i wymieniliście kilka listów w wakacje nie znaczy, że już prawie byliście razem. Owszem, wasze relacje poprawiły się, ale bez przesady, nic się nie dzieje w kilka dni. - Dodał zrezygnowany.
- Ty i Dorcas zostaliście parą po kilku listach w wakacje, jak to określiłeś. - James odparł z ironią.
- Stary, wiesz, że ja i Dor to co innego. Chyba dobrze znasz jej sytuacje rodzinną i nie powinieneś porównywać do tego siebie i Lilki. Trzeba było się przed nią otworzyć, a nie zgrywać super kumpla do zabawy.
- Wiem, nie musisz mi przypominać. Teraz, gdy znów przyjaźni się ze Smarkerusem, nie mam szans na nic więcej niż przyjaźń. - Szatyn prychnął. - Dobra, daj Mapę. - wyciągnął rękę w stronę Syriusza, który lekko się zmieszał.
- Nic tu ciekawego, Dumbledore w swoim gabinecie, z resztą tak jak pozostali nauczyciele. - Odparł znudzonym głosem. - Ludzie w pokojach wspólnych albo na błoniach.
James podniósł brwi.
- Okej, ale daj. Przejrzę sobie.
- Chodź lepiej na dwór, porobimy coś ciekawszego, niż czekające na nas wypracowania dla McGonagall. - Odpowiedział zachęcająco brunet wstając z krzesła.
- Łapa! Daj tę Mapę, mówię. Na błonia pójdziemy zaraz.
- Nie.
- Jak to nie? - Zdziwił się James.
- Nie i już. - Odparł twardo Syriusz. - Znów będziesz wypatrywał Lilki.
- Co? - Zawahał się. - Nie prawda!
- Prawda, ciągle szukasz jej na mapie i sprawdzasz gdzie jest i z kim. I zawsze klniesz pod nosem jak jest ze Smarkiem.
- Chłopaki, spokojnie. Bo zaraz skoczycie sobie do gardeł, a jak wiecie tylko ja mam to w zwyczaju. - Wtrącił Lunatyk, podchodząc do kanapy, na której siedzieli Huncwoci.
- Dawaj tę Mapę i nie gadaj. - Szatyn wyrwał przyjacielowi przedmiot z rąk i wypowiedział odpowiednie zaklęcie. Po chwili jego oczom ukazał a się kropka z imieniem Lily, a tuż obok niej druga, z tak bardzo znienawidzonym przypisem Severus Snape.
- No i co, zadowolony? - Zironizował Syriusz. Potter spojrzał na niego złowrogo.
- Wszystko przez ten cholerny eliksir... - Wymamrotał pod nosem, czyszcząc mapę.
- Jaki znowu eliksir? - Zaciekawił się Łapa. Razem z Remusem spojrzeli pytająco na Jamesa.
- Żaden, nieważne... - Wzruszył ramionami, robiąc obojętna minę. - Idę pisać te wypracowanie. McGonagall już mnie upominała na ostatnich zajęciach. - Dodał idąc w stronę dormitorium. Łapa i Lunatyk nie zastanawiając się długo ruszyli  za Jamesem.
- Rogaś się teraz taki grzeczny zrobił, wszystkie wypracowania chce na czas pisać.
- No, no. I zaczął w bibliotece przesiadywać, jak pilny uczeń.
- Już tylko odznaki Prefekta Naczelnego brakuje na tej mężnej piersi.
- Moim zdaniem nastąpiła ogromna pomyłka w wyborze Naczelnego, Rogaś na to zasługuje bardziej!
Szatyn spojrzał na pozostałą dwójkę zażenowany.
- Dobra, koniec. - Podniósł ręce w geście poddania. - Gdyby nie to, że znam was 7 lat i wiem, że nie dacie na wygraną, brnąłbym dalej, ale okej.
Syriusz z Remusem puścili do siebie oczko z uśmiechem na twarzach.
- W sumie nie powinienem tego mówić. Lilka mi zabroniła.
- Jakie tajemnice. Może jednak byliście bliżej niż mi się wydaje. - Wtrącił Syriusz. Potter zignorował go.
- Wtedy, gdy pożyczałem Lily pelerynę, chodziło o wyjście do biblioteki po informacje o eliksirze wilkołactwa.
Remus poruszył się niespokojnie.
- Chyba nie chciała go uwarzyć... 
- Chwila, chwila. Tylko aj nie wiem co to za eliksir? - Zapytał Łapa.
- Wywar ostrzegający przed ciążą wilkołaczą. Coś dla takich ludzi jak ja, którzy chcieliby założyć rodzinę. - Remus wyprzedził odpowiedź Rogacza. - Czytałem kiedyś o tym. Ale to ciężki i niebezpieczny do uwarzenia eliksir, podobno nie ma do niego idealnej receptury, tylko wskazówki i domysły.
- No właśnie zaparła się, że go uwarzy. Snape jej pomaga.
- Dlatego ciągle przesiadują w lochach. A już myślałem... - Chłopaki ze zdziwieniem spojrzeli na Syriusza. - Eee, w sumie to nic nie myślałem. - Dodał szybko brunet.
- Trzeba przemówić Lilce do rozumu. To jak porywanie się z motyką na słońce. - Kontynuował Lupin.
- To samo powiedział jej Slughorn.
- Tym bardziej, trzeba jej to wyperswadować.
- Ale jest tam przecież ze Smarkiem. - Uśmiechnął się Black. - No wiecie, on jest najlepszy z eliksirów. - Dodał widząc zdziwione miny przyjaciół.
Remus popatrzył na niego sceptycznie, po czym machnął ręką z rezygnacją i wyszedł z dormitorium. Syriusz wzruszył ramionami.
- Co myślałeś, gdy widziałeś że Lily cały czas przesiaduje w lochach ze Smarkerusem? - Dociekał James, gdy zostali sami.
- No wiesz, ze oni... Że to coś więcej niż tylko przyjaźń. - Odpowiedział ostrożnie.
- Wtedy jest tylko jedna kropka z dwoma imionami.
- Skąd wiesz?
- Nie wszyscy korzystają z pokoju życzeń. - Rogacz próbował powstrzymać uśmiech. - Dorcas pewnie nie wie o tej Puchonce z roku niżej, co?
Łapa spojrzał na Jamesa ustami złączonymi w cienką linię.
- Ja się nie wtrącam, oboje nie byliście święci. - Dodał podnosząc ręce w geście obronnym.

Syriusz, tak jak przed chwilą Lunatyk, machnął tylko z rezygnacją ręką i wyszedł z dormitorium, zostawiając uśmiechniętego przyjaciela.

2 komentarze:

  1. "Wtedy jest tylko jedna kropka z dwoma imionami" hahahaha, rozwaliło mnie to! :D
    Chyba coraz bardziej lubię Seva, nie żebym wcześniej go nie lubiła, po prostu jakoś tak coraz bardziej zaczynam mu kibicować. James chyba za to buja w obłokach i zaczyna mnie wkurzać.
    Aaaj, no i za kogo ja mam teraz trzymać kciuki? Za Seva czy Jamesa? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj kciuki za obojgu, bo oboje tego potrzebują :D

      Usuń