- Severus, znów nie ten kolor! - Lily siedziała na podłodze w
jednej z opuszczonych łazienek w lochach. Na jej twarzy malowała się złość.
- Widzę, nie musisz krzyczeć. - Odparł spokojnie chłopak.
- Ręce mi już opadają. - Westchnęła Ruda. - Nigdy nam to nie
wyjdzie, zawsze jest coś źle. Jak tak dalej pójdzie to albo w końcu wybuchnie
nam ten wywar, albo uwarzymy go na nasze setne urodziny. A byliśmy tak blisko.
- Optymistka z Ciebie, nie powiem.
Lily spojrzała na Snapea spode łba, na co ten tylko westchnął przeciągle.
- Dobra, idę stąd. Wkurza mnie już ten eliksir, zaraz stracę
cierpliwość i wyleję go do zlewu. - Dziewczyna zaczęła zbierać książki z podłogi i
powoli się podnosić.
- Lilka, daj pomyśleć. To chyba Tobie bardziej powinno
zależeć na tym wywarze. Jak dla mnie to nie musimy go wcale... - Nie zdążył
dokończyć zdania.
- Musimy! - Lily odarła bez zastanowienia.
- W takim razie, nie złość się tylko pomyśl gdzie tym razem
popełniliśmy błąd.
- Jak Ty to robisz, że jesteś tak opanowany, Sev? - Chłopak
podniósł wyżej brwi. - Zawsze w kryzysowych sytuacjach potrafisz zachować zimną
krew.
- Skąd wiesz jak się zachowuję w kryzysowych sytuacjach? -
Odparł z uśmiechem.
- Teraz widzę.
- Ale to nie jest kryzysowa sytuacja.
- Dla mnie jest. - Nachmurzyła się Ruda. - Ten eliksir dużo
dla mnie znaczy.
- Na przykład dużo galeonów, które dostaniesz, jeśli
opublikujesz własny, nowatorski przepis na eliksir wilkołactwa. - Snape
uśmiechnął się zawadiacko.
- No wiesz! - Lily krzyknęła z niedowierzaniem i założyła
ręce na piersi. - Jakie galeony? Nawet o tym nie pomyślałam. Tu chodzi o Remusa
i pozostałych ludzi, którzy muszą żyć z tą straszną przywarą. Nikt nie
zasługuje na brak możliwości założenia rodziny, bycia rodzicem.
Przez twarz Severusa przemknął się cień smutku. Jednak zaraz
pojawił się uśmiech.
- No ale przyznaj się, co zrobiłabyś z takimi pieniędzmi.
Myślę, że nie byłyby małe. - Dał jej kuksańca w bok.
- Nic... Nie wiem... I tak dostałabym tylko połowę, bo połowa
należałaby do współautora eliksiru. - Pokazała mu język.
- No to w końcu mam jakiś cel w tym całym bawieniu się w
alchemików.
- A Remus? Da niego nie warto?
- Ten twój Remus to koleżka Pottera i Blacka, z którymi mam
na pieńku od pierwszego roku. Zawsze głupio przyglądał się ich wybrykom i
zabawom w upokarzanie mnie. No rzeczywiście, warto. - Chłopak przewrócił
oczami.
- On jest w porządku. - Ruda spuściła głowę. - A Syriusz i
James też się zmienili. Po prostu trzeba ich lepiej poznać.
- Domyślam się, że przez ostatni rok dobrze ich poznałaś? -
Zapytał z wyczuwalną ironią.
- Wiem jakie są relacje miedzy wami, ale każdy
zasługuje na drugą szansę. Ty chyba powinieneś coś o tym wiedzieć.
- To może mam się z nimi zaprzyjaźnić? W ramach kolejnych
szans. - Dodał sceptycznie.
Lily spojrzała na bruneta marszcząc nos. Rozumiała go. Nie mogła mieć jednocześnie przyjaźni
Huncwotów i Severusa.
- Dobra, chodź się przewietrzyć. Nie wysiedzę w tych
wilgotnych lochach ani chwili dłużej. - Pociągnęła chłopaka za szatę,
zmieniając temat. Ta część Hogwartu nie wprawiała jej w dobry nastrój.
***
- James, wiem przez co przechodzisz, ale weź się w końcu w
garść. Wy nie byliście nawet parą, Lilka Cię nie rzuciła. Dalej możecie się
kumplować. - Syriusz westchnął ciężko patrząc na przyjaciela siedzącego w
pokoju wspólnym.
- Nie byliśmy parą, ale było blisko. Mogliśmy być, gdyby nie
ten zasmarkany kretyn.
- Jakie blisko, Rogacz czy Tobie już na głowę padło? - Brunet
pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym wrócił do zabawy Mapą Huncwotów. -
To, że raz pożyczyłeś jej pelerynę niewidkę i wymieniliście kilka listów w
wakacje nie znaczy, że już prawie byliście razem. Owszem, wasze relacje
poprawiły się, ale bez przesady, nic się nie dzieje w kilka dni. - Dodał
zrezygnowany.
- Ty i Dorcas zostaliście parą po kilku listach w wakacje,
jak to określiłeś. - James odparł z ironią.
- Stary, wiesz, że ja i Dor to co innego. Chyba dobrze znasz
jej sytuacje rodzinną i nie powinieneś porównywać do tego siebie i Lilki. Trzeba
było się przed nią otworzyć, a nie zgrywać super kumpla do zabawy.
- Wiem, nie musisz mi przypominać. Teraz, gdy znów przyjaźni
się ze Smarkerusem, nie mam szans na nic więcej niż przyjaźń. - Szatyn
prychnął. - Dobra, daj Mapę. - wyciągnął rękę w stronę Syriusza, który lekko się
zmieszał.
- Nic tu ciekawego, Dumbledore w swoim gabinecie, z resztą tak
jak pozostali nauczyciele. - Odparł znudzonym głosem. - Ludzie w pokojach
wspólnych albo na błoniach.
James podniósł brwi.
- Okej, ale daj. Przejrzę sobie.
- Chodź lepiej na dwór, porobimy coś ciekawszego, niż czekające
na nas wypracowania dla McGonagall. - Odpowiedział zachęcająco brunet wstając z
krzesła.
- Łapa! Daj tę Mapę, mówię. Na błonia pójdziemy zaraz.
- Nie.
- Jak to nie? - Zdziwił się James.
- Nie i już. - Odparł twardo Syriusz. - Znów będziesz
wypatrywał Lilki.
- Co? - Zawahał się. - Nie prawda!
- Prawda, ciągle szukasz jej na mapie i sprawdzasz gdzie jest
i z kim. I zawsze klniesz pod nosem jak jest ze Smarkiem.
- Chłopaki, spokojnie. Bo zaraz skoczycie sobie do gardeł, a
jak wiecie tylko ja mam to w zwyczaju. - Wtrącił Lunatyk, podchodząc do
kanapy, na której siedzieli Huncwoci.
- Dawaj tę Mapę i nie gadaj. - Szatyn wyrwał przyjacielowi
przedmiot z rąk i wypowiedział odpowiednie zaklęcie. Po chwili jego oczom ukazał
a się kropka z imieniem Lily, a tuż obok niej druga, z tak bardzo
znienawidzonym przypisem Severus Snape.
- No i co, zadowolony? - Zironizował Syriusz. Potter spojrzał
na niego złowrogo.
- Wszystko przez ten cholerny eliksir... - Wymamrotał pod
nosem, czyszcząc mapę.
- Jaki znowu eliksir? - Zaciekawił się Łapa. Razem z Remusem
spojrzeli pytająco na Jamesa.
- Żaden, nieważne... - Wzruszył ramionami, robiąc obojętna
minę. - Idę pisać te wypracowanie. McGonagall już mnie upominała na ostatnich
zajęciach. - Dodał idąc w stronę dormitorium. Łapa i Lunatyk nie zastanawiając
się długo ruszyli za Jamesem.
- Rogaś się teraz taki grzeczny zrobił, wszystkie
wypracowania chce na czas pisać.
- No, no. I zaczął w bibliotece przesiadywać, jak pilny uczeń.
- Już tylko odznaki Prefekta Naczelnego brakuje na tej mężnej
piersi.
- Moim zdaniem nastąpiła ogromna pomyłka w wyborze
Naczelnego, Rogaś na to zasługuje bardziej!
Szatyn spojrzał na pozostałą dwójkę zażenowany.
- Dobra, koniec. - Podniósł ręce w geście poddania. - Gdyby
nie to, że znam was 7 lat i wiem, że nie dacie na wygraną, brnąłbym dalej, ale
okej.
Syriusz z Remusem puścili do siebie oczko z uśmiechem na
twarzach.
- W sumie nie powinienem tego mówić. Lilka mi zabroniła.
- Jakie tajemnice. Może jednak byliście bliżej niż mi się
wydaje. - Wtrącił Syriusz. Potter zignorował go.
- Wtedy, gdy pożyczałem Lily pelerynę, chodziło o wyjście do
biblioteki po informacje o eliksirze wilkołactwa.
Remus poruszył się niespokojnie.
- Chyba nie chciała go uwarzyć...
- Chwila, chwila. Tylko aj nie wiem co to za eliksir? -
Zapytał Łapa.
- Wywar ostrzegający przed ciążą wilkołaczą. Coś dla takich
ludzi jak ja, którzy chcieliby założyć rodzinę. - Remus wyprzedził odpowiedź
Rogacza. - Czytałem kiedyś o tym. Ale to ciężki i niebezpieczny do uwarzenia
eliksir, podobno nie ma do niego idealnej receptury, tylko wskazówki i domysły.
- No właśnie zaparła się, że go uwarzy. Snape jej pomaga.
- Dlatego ciągle przesiadują w lochach. A już myślałem... -
Chłopaki ze zdziwieniem spojrzeli na Syriusza. - Eee, w sumie to nic nie
myślałem. - Dodał szybko brunet.
- Trzeba przemówić Lilce do rozumu. To jak porywanie się z
motyką na słońce. - Kontynuował Lupin.
- To samo powiedział jej Slughorn.
- Tym bardziej, trzeba jej to wyperswadować.
- Ale jest tam przecież ze Smarkiem. - Uśmiechnął się Black.
- No wiecie, on jest najlepszy z eliksirów. - Dodał widząc zdziwione miny
przyjaciół.
Remus popatrzył na niego sceptycznie, po czym machnął ręką z
rezygnacją i wyszedł z dormitorium. Syriusz wzruszył ramionami.
- Co myślałeś, gdy widziałeś że Lily cały czas przesiaduje w
lochach ze Smarkerusem? - Dociekał James, gdy zostali sami.
- No wiesz, ze oni... Że to coś więcej niż tylko przyjaźń. -
Odpowiedział ostrożnie.
- Wtedy jest tylko jedna kropka z dwoma imionami.
- Skąd wiesz?
- Nie wszyscy korzystają z pokoju życzeń. - Rogacz próbował
powstrzymać uśmiech. - Dorcas pewnie nie wie o tej Puchonce z roku niżej, co?
Łapa spojrzał na Jamesa ustami złączonymi w cienką linię.
- Ja się nie wtrącam, oboje nie byliście święci. - Dodał podnosząc
ręce w geście obronnym.
Syriusz, tak jak przed chwilą Lunatyk, machnął tylko z
rezygnacją ręką i wyszedł z dormitorium, zostawiając uśmiechniętego
przyjaciela.
"Wtedy jest tylko jedna kropka z dwoma imionami" hahahaha, rozwaliło mnie to! :D
OdpowiedzUsuńChyba coraz bardziej lubię Seva, nie żebym wcześniej go nie lubiła, po prostu jakoś tak coraz bardziej zaczynam mu kibicować. James chyba za to buja w obłokach i zaczyna mnie wkurzać.
Aaaj, no i za kogo ja mam teraz trzymać kciuki? Za Seva czy Jamesa? :)
Trzymaj kciuki za obojgu, bo oboje tego potrzebują :D
Usuń