9 lipca 2016

3. Może jednak coś w tym całym wróżbiarstwie jest.

Z narracji Lily Evans.
________________________

30 września, jak ten czas szybko mija, pomyślałam. To już nasz ostatni rok w Hogwarcie. Przed nami Owutemy (Okropnie wyczerpujące testy magiczne) i zakończenie edukacji. Każdy pójdzie w swoją stronę, rozpocznie pracę, być może zacznie czynnie uczestniczyć w walce przeciwko Czarnemu Panowi, która była nieunikniona.
Wiedziałam, że jako czarownica mugolskiego pochodzenia powinnam obawiać się śmierci bardziej niż inni. Takich jak ja, Voldemort ma za śmieci, których trzeba się jak najszybciej pozbyć.
-Lilka, ziemia do Lilki! - z rozmyślań wyrwała mnie Dorcas. Spojrzałam na nią zdziwiona. Dor, z tej to można brać przykład. Mimo tylu nieszczęść, najpierw rodzice, potem Syriusz, ona nie załamała się, dalej jest tą świetną przyjaciółką i dziewczyną, a przynajmniej stara się być. Wiem, że dużo rozmawia z Jamesem, pomaga jej. My z Ann również staramy się jak możemy wesprzeć ją jak tylko się da. Co prawda nie jest już taka sama jak kiedyś, stała się mniej wylewna i  zaangażowana w związki. Miewa przelotnych chłopaków, ale wszystkie dobrze wiemy, że to tylko przygody, chwile zapomnienia. Jednak nie potępiamy jej za to, każdy ma swoją drogę ucieczki od zła jakie się mu przytrafia.
- Co jest Dor? - zapytałam.                                                                                                           
- Przed kolacją mamy jeszcze wróżbiarstwo, pamiętasz? A ja wciąż nie mam rozpoznanych przepowiedni z ostatnich zajęć. Pożyczysz mi swoją książkę?
- Jasne, jest w kufrze, zaraz z brzegu. -wskazałam ręką. - Bierz.
- Dzięki, mam  nadzieję, że zdążę.
- Jakby coś pisz o nieszczęściu w niedalekiej przyszłości, ona lubi takie przepowiednie, podpasuje jej. - dodałam. Dor z uśmiechem zabrała się do pracy. Jednak nie zdążyła nawet napisać dwóch zdań, gdy dobiegły nas dziwne odgłosy i krzyki z Pokoju Wspólnego. Zerwałyśmy się z miejsc i rzuciłyśmy do drzwi.
- Aaa! Co to jest? Kto to zrobił? - krzyczał jakiś trzecioroczniak. Naszym oczom ukazały się kłęby dymu i ogromny smród, niestety nie dało się tego inaczej określić. Dopiero po chwili, gdy dym już opadł dało się zauważyć wkurzonych chłopaków Jamesa i Syriusza, którzy próbowali zabić wzrokiem jakiegoś pierwszorocznego, umazanego brązową mazią.
- Jak chodzisz? - rzucił wkurzony Łapa. - Tu jest zakaz biegania! Nie znasz regulaminu? - oburzył się.
- Ciekawe gdzie widnieje taki zakaz. - szepnęłam z uśmiechem do Dor.
- Cały zapas łajnowych bomb poszedł z dymem. A mieliśmy taki świetny plan. - westchnął Rogacz.
- Co już tam knuliście, co? - zaśmiałam się i kilkoma zaklęciami sprzątnęłam cały bałagan, za co wszyscy z Pokoju Wspólnego byli mi wdzięczni.
- Dzięki Lilka. A Ty - wskazał na winowajcę całego zajścia - następnym razem bardziej się rozglądaj. Młody pokiwał głową ze skruszoną miną i pobiegł do dormitorium.
- A już tak dobrze szła mi ta praca domowa z wróżbiarstwa, to musieliście mnie od tego oderwać. - Czarna udała zwiedzioną.
- Przecież nawet zdania nie napisałaś. - zdziwiłam się.
- To co, miałam już motywacyjne nastawienie i otwartą książkę na odpwoiedniej stronie. - zaśmiała się.
- Dasz radę, wierzę w Ciebie. - puściłam jej oczko. Z niewesołą miną znów poszła do dormitorium.
- Aż boję się pomyśleć, jak chcieliście wykorzystać całe to łajno.
Chłopaki uśmiechnęli się podstępnie.
- Już nawet coś lepszego chodzi mi po głowie. - powiedział Syriusz z intrygą w głosie.
Oni nigdy nie wyrosną z tych dziecinnych pomysłów. - pokiwałam głową z politowaniem.

Pół godziny później wszyscy byliśmy już w wieży astronomicznej. Po chwili profesor Trelawney, dość młoda czarownica z mnóstwem breloczków, chust i naszyjników, wpuściła nas do sali. Gryfoni, jako Ci bliżej drzwi, weszli pierwsi, po nich zaczęli się rozsiadać Ślizgoni. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że każdemu z nich podczas siadania towarzyszył okropny odgłos puszczania gazów. Zdziwienie na twarzach Ślizgnów i profesor Sybilii przyprawiły o falę śmiechu wszystkich z naszego Domu, a w szczególności Huncwotów, którzy właśnie przybijali sobie piątki w geście uznania. Nawet Dorcas pokazała im kciuka w górę, z czego bardzo ucieszył się Łapa. Czyżby się pogodzili?
- Dobrze, koniec już tych żartów. - nauczycielka uciszyła wszystkich. - Odczytaliście przepowiednie z poprzednich zajęć?
Miny były nietęgie.
- Dobrze, w takim razie może jakiś ochotnik przedstawi nam swoja propozycję? Może pan Potter?
- Eee, z moich przepowiedni wywnioskowałem, że ścieżka mojego życia będzie długa i kręta. Spotka mnie sporo nieprzyjemności i eee... ogólne będę cierpiał. - niepewnie zakończył James.
- A co przedstawiały pana fusy, jeśli mogę wiedzieć?
- Słońce i jakby pies.
- I według pana, słońce i jak to pan określił, jakby pies, oznaczają cierpienie? - zafascynowała się.
- No tak jakby. - odparł zdziwiony.
- Cóż, chyba musi pan, panie Potter więcej czasu poświęcić informacjom na temat wróżenia z fusów, bo zrobił to pan niedokładnie. - profesor westchnęła. - To może teraz ktoś ze Slytherinu.
- Stary, mówiłeś, że ona leci na te bajeczki o nieszczęściu. - James szepnął do przyjaciela.
- Też nie wiem co jej odbiło. - Łapa podrapał się po głowie.
Jak sie okazało, tylko kilka osób zajrzało do książek, żeby odpowiednio zinterpretować wróżby. Większość uczniów jak Huncwoci, wzięło to za brednie. Ja jednak miałam jakieś dziwne przeczucie, że choć Sybilla Trelawney nie jest brana na poważnie przez większość czarodziei, to może jednak coś w tym całym wróżbiarstwie jest.

Po kolacji we trójkę usiadłyśmy na kanapie przy kominku. Nalałyśmy sobie po szklance Piwa Kremowego (odkupiliśmy trochę od Huncwotów, którzy zaopatrują się w nie w Miodowym Królestwie) i zaczęłyśmy wspominać początki naszej nauki w Hogwarcie. Śmiech wywoływało wspomnienie naszego pierwszego spotkania w dormitorium, gdy po uczcie rozpakowywałam już starannie swój kufer, układałam książki i ubrania, a nagle do pokoju wpadła rozczochrana Dorcas, wprost na moje książki, przewracając się z hukiem i niszcząc poukładane w kosteczkę ciuchy. Następnie wejście Ann, która z przerażoną miną myślała, że jej współlokatorki już pierwszego dnia sie biją.
- Dobra, skoro już tu leżę to biorę środkowe łóżko. A tak poza tym, jestem Dorcas Meadowes. - powiedziała jedenastoletnia Dor i wciąż leżąc wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Lily Evans. I już zajęłam pierwsze. - uśmiechnęłam się.
- Super. Ja biorę to najbliżej łazienki. - ucieszyła się blondynka. - Jestem Ann Greace.
Już wtedy wiedziałyśmy, że się zaprzyjaźnimy. I choć każda z nas nieco się zmieniła to wciąż świetnie się rozumiemy i wiemy, że możemy na sobie polegać.
- Piątkowy wieczór, a wy przed kominkiem, pod kocem, jak babuszki. - zaśmiał się Remus, gdy podszedł do nas z chłopakami.
- Bardzo przyjemnie być taką babuszką - odparła Ann z uśmiechem.
- Robimy ognisko zaraz na błoniach. Chcecie iść z nami?
- W sumie czemu nie. - Dor podniosłą się z kanapy. - Co dziewczyny?
- Okej. - odparłam. Miałam w planach zacząć wypracowanie na transmutację, ale mogę zrobić to jutro.
- Ja niestety muszę was opuścić, kochani. - uśmiechnęła się Ann wymijająco. - Umówiłam się na dziś wieczór. - po czym puściła do mnie i Dorcas oczko. Domyślam się, że z kimś płci przeciwnej. Nie umknęła mi jednak lekko zawiedziona mina Lunatyka.

- James! Te patyki są zbyt mokre. Nie rozpalimy tego ogniska.
- Spokojnie Łapo, chyba zapominasz, że jesteś czarodziejem. - zaśmiał się Lunatyk i momentalnie osuszył patyki, a następnie zaklęciem rozpalił ogień.
Dni i wieczory były już coraz chłodniejsze, dlatego każdy chciał usiąść jak najbliżej ogniska. Usadowiłam się na kocu obok mojej przyjaciółki. Nadziałam kiełbaskę, którą chłopcy załatwili razem z prowiantem z kuchni, na patyk i zaczęłam podpiekać. Kojarzyło mi się to z mugolskimi wycieczkami jeszcze na początku mojej edukacji, zanim dostałam list z Hogwartu.
- Może zagramy w butelkę?! - nagle krzyknął uradowany Rogacz.
- Serio? - zapytałam. - James, nie mamy 10 lat, żeby grać w butelkę.
- Zgódźcie się, będzie fajnie, mówię wam.
- Dobra ja jestem za. - powiedział Syriusz.
- Może być zabawnie, grajmy. - spojrzałam na Czarną zdziwiona, na co tylko wzruszyła ramionami.
-Dobra, przegłosowane. - ucieszył się Jim i wyczarował butelkę. Usiedliśmy w kółku, pierwszy kręcił Rogacz.
- No, no Syriusz. Pytanie czy zadanie?
- Pytanie. - na nasze nieszczęście Remus wyczarował fałszoskop, nie ma lekko.
- Ile dziewczyn gościło w naszym dormitorium pod naszą nieobecność? - zapytał z ciekowością James. - No Łapa, przyznaj się.
Syriusz nie wyglądał na zadowolonego z pytania.
- Nie wiem, nie liczę. - wystawił mu język, a fałszoskop zaczął się dymić. - No dobra, pięć może sześć. - odparł lekko zażenowany.
- No ładne się tam rzeczy dzieją. - rzuciłam. Łapa zakręcił butelką, wypadło na mnie.
-Pytanie - wyprzedziłam go. Zadania w wykonaniu Huncwotów były nieobliczalne, wolałam nie ryzykować.
- Dobra, sama chciałaś. Czy obecny tutaj, nasz kochany Rogacz jest Ci obojętny, tak jak jeszcze kilka lat temu?
- Nie. - to było łatwe pytanie.
- Czyli umówisz się ze mną, Evans? - zaśmiał się Rogacz.
- Wyjedź z tym tekstem jeszcze raz, a słowa z Tobą nie zamienię.
- Chyba musisz znaleźć jakiś nowy tekst, stary. - Remus poklepał po plecach przyjaciela.
- James, to jak, pytanie czy zadanie? - zapytałam, gdy wypadło na niego.
- Zadanie. - odparł dziarsko i z uśmiechem.
- Jutro na kolacji, przy wszystkich wyznasz miłość i uszanowanie Filchowi. - jak na zawołanie mina mu zrzedła.
- Z wielka przyjemnością to zobaczymy. - zaśmiała się Dorcas, ale w złym momencie, bo właśnie butelka wylosowała ją. -Od Ciebie Rogacz to pytanie.
- Jak sobie życzysz. Twój najgorszy pocałunek w życiu.
- Malfoy. - odpowiedziała po chwili zastanowienia.
- Malfoy?! - odpowiedzieliśmy chórem. No o tym to nawet ja nie wiedziałam.
- Ojej, nie pytajcie. Blond porażka, serio. Za dużo ognistej. - westchnęła. - Spokojnie, skończyło się tylko na tym. - dodała widząc nasze miny.
-Nie wiem jak wy, ale ja się boję kolejnych pytań. Rezygnuje z tej gry. - wycofałam się.
- Ruda, nie cykaj się. Wszystko zostaje między nami. - Łapa puścił mi oczko.
- Już ja was znam, jesteście nieobliczalni. - pokiwałam głową.
- Ranisz nas. - James udał, że mdleje trzymając się ręką za klatkę piersiową.
- Przejdziemy się?  zapytałam Rogacza, na co spotkałam się ze zdziwionym spojrzeniem. - Chodź, nie gryzę.
Odeszliśmy kawałek w stronę lasu.
-Pamiętasz nasze spotkanie sprzed kilku dni w bibliotece? - Rogacz pokiwał twierdząco głową. - Szukałam wtedy informacji o eliksirze wilkołactwa. Czytałam kiedyś o nim, to bardzo ciężki do uwarzenia, zupełnie niepopularny eliksir, który może w pierwszym tygodniu ostrzec przed ciążą wlikołaczą.
- Nie rozumiem co ja mam do tego.
- Po szkole chciałabym zostać uzdrowicielem i pomagać ludziom. Wiem też czemu Lunatyk nie chce mieć dziewczyny, ani żony w przyszłości. Ten eliksir pozwoliłby jemu i wszystkim ugodzonym tą chorobą na normalne życie z kobietą, bez strachu. Oczywiście istnieje eliksir zabezpieczający, ale nie sprawdzi się, jeśli ktoś chciałby założyć rodzinę. Jeśli tym eliksirem dałabym szansę na prawdziwą rodzinę choć jenej osobie to znaczy, że warto.
- Lily, podziwiam Twój zapał i wiedzę. Ale dalej nie wiem jak mógłbym pomóc. Eliksiry to nie jest moja mocna strona.
- Masz pelerynę niewidkę. Muszę się wkraść do działu ksiąg zakazanych, bo w bibliotece nic nie znalazłam. Nawet Slughorn nie dał mi pozwolenia, twierdząc, że porywam się z motyką na słońce, a złe skutki błędu podczas warzenia eliksiru mogą być nieodwracalne.
- Trochę przeraża mnie wizja, że przy większym błędzie może stać Ci się krzywda. - Rogacz zmarszczył czoło. - Ale wierzę w Twoje umiejętności. Oczywiście peleryna jest do Twojej dyspozycji, ale obiecaj, że będziesz ostrożna.
- Obiecuję. - uśmiechnęłam się. - Dzięki.

2 komentarze:

  1. Aj ta Lily, ciekawe co jej wyjdzie z tego eliksiru.
    Dor całująca się z Malfoyem! To jest to, uśmiałam się. :)
    Wyczekuję na kolejne rozdziały! :D

    P.S. Dlaczego wszyscy zdrabniają Jamesa do Jim? Jamie brzmi lepiej, chociaż to pewnie tylko moja głupia mania po przeczytaniu Outlandera. :( :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie pomyślałam o Jamie, a brzmi fajnie :D dzięki za podpowiedź :) Następny rozdział mam nadzieję już na dniach :D

      Usuń